Bogusław Lemański
msza.net
Bóg część III 14.04.2007

Dowody na istnienie Boga, to słynna i znana wielu osobom tematyka części sumy filozoficznej i teologicznej Św. Tomasza. W przyszłości będzie warto do tego tematu wracać, ze względu chociażby na zaznajomienie się ze sposobem prowadzenia dowodu przez Św. Tomasza, jak i na kontrowersje, które pojawiają się w historii nauki i filozofii, co do ich wartości i prawdziwości. Wracając do tematu istnienia „nieznanego nam” Boga, Św. Tomasz pisze że dowodzenie takie jest możliwe „za pomocą rzeczy, które choć w swej naturze są nam mniej znane, są jednak dla nas bardziej znane jako skutki,” w szczególności, stwórcze skutki istnienia Boga. A skutkami są wszystkie byty „widzialne i niewidzialne”, czyli to co istnieje wokół nas i my sami. Dla ułatwienia możemy nazwać te byty rzeczami, które składają się na wszechświat. Wiedza o wszechświecie i o nas, jako części wszechświata, jest w tej chwili ogromna i stale się powiększa, co dowodzi, że tak do końca natury wielu rzeczy nie znamy i nie wiadomo czy kiedykolwiek poznamy. Może nam jako ludzkości „nie starczyć czasu” na zgłębienie „cudu stworzenia”. Może należałoby tu przytoczyć określenie K. Rahnera, użyte przez niego w stosunku do Boga, że granica naszego poznania to „stale oddalający się horyzont”. Ale nie powinno to nas zniechęcać a wręcz przeciwnie - uspokajać - ponieważ nie zabraknie nam tematów do badań i przemyśleń. Mimo tego ogromu, znajomość natur rzeczy jest nam na pewno bliższa, niż wiedza o naturze Boga. Z tych właśnie znanych nam „natur”, rzeczy materialnych i nie materialnych stworzonych przez Boga, możemy wnioskować o tym czy Bóg jest i ewentualnie jaki jest lub - nie jest.. Dla przykładu mówi się że Bóg jest osobowy, mądry, kochający itd. i to w stopniu najwyższym. Stopniu nieosiągalnym dla człowieka czy stworzenia w ogóle ( indywidualnie czy tym bardziej zbiorowo). I to jest już ogromna wiedza na temat Boga. Wiedza która powstała z analizy bytów stworzonych poprzez wnioskowanie pozytywno – negatywne. Kolejnym przykładem jest stwierdzenie że Bóg jest najmądrzejszy, bo jest Mądrością samą w sobie, ale nie w rozumieniu - najmądrzejszy człowiek. Przymioty Boga, które Mu możemy przypisać mogą być przymiotami które znamy z naszego ludzkiego, a nie bożego, życia. Inne przymioty Jego natury, a które są nam nie znane lub, które na przykład możemy wymyślać fantazjując, mogą być całkowicie lub częściowo fałszywe, ponieważ fantazja wybiega daleko poza „obraz na który Bóg stworzył nas”. Możemy również mówić o Bożej „inności od stworzeń w stopniu całkowicie nam nie osiągalnym do poznania kiedykolwiek” i to będzie prawdą, ale prawdą niewiele wnoszącą do poznania istoty Boga czy prawdy o Jego istnieniu. Dalsza analiza prowadzi nas do wiedzy - czym Bóg nie jest. Np. nie jest zły , niemądry, materialny, stworzony itd. Są to negatywy mówiące o tym czym Bóg nie jest lub jaki nie jest, pozostawiające nam mimo to wielką wiedzę do zgłębienia, prowadzącą z kolei przez zaprzeczenie negatywom, do wiedzy - jaki Bóg jest.

Bóg wszczepił nam, jak twierdzi Św. Tomasz, „mgliste poznanie że On jest” i wynika to między innymi chociażby z tego że każdy z nas dąży do szczęścia. O ile człowiek uważa za swoje szczęście Boga, dąży do Niego. Wiemy jednak że wielu ludzi upatruje szczęście w zupełnie innych rzeczach do których dążą. Tu tylko wspomnę ten akurat „dowód Św. Tomasza na istnienie Boga” ze wzglądu na użycie pojęcia szczęście i dążenie do niego. Św. Tomasz pisze w dowodzie z pragnienia szczęścia:„Odczuwamy w sobie pragnienie szczęścia pełnego, nieskończonego i niezmąconego; żadne stworzenie nie jest w stanie zaspokoić tego pragnienia; natura zaś która ten głód zaszczepiła, czyni wszystko mądrze i celowo; jeśli zaszczepia takie pragnienie, musi być gdzieś dobro pełne i nieskończone, w którego osiągnięciu człowiek znajdzie swoje szczęście; i musi być sposób jego osiągnięcia”.

Tyle opis dowodu. Bardzo zbieżny z twierdzeniem Św. Tomasz o możliwości poznania istnienia Boga z obserwacji otaczającego nas świata jest fragment tekstu zawartego w Katechizmie Kościoła Katolickiego mówiący w dziale I, rozdziale drugim:„ Za pomocą rozumu naturalnego człowiek może w sposób pewny poznać Boga na podstawie Jego dzieł………..”Również w spisie głównych prawd wiary Kościoła Katolickiego czytamy: Jest jeden Bóg.

Może warto w tym miejscu spróbować wyjaśnić co oznacza samo słowo - Bóg. W odpowiedzi na drugi zarzut 1 artykułu dotyczącego problemu Boga Św. Tomasz pisze: „Nie każdy, kto słyszy imię Boga, myśli, że oznacza (ono) kogoś, ponad kim już niepodobna czegoś wyższego pomyśleć”. Można by tu, analizując hierarchie bytów czy hierarchie doskonałości dojść , krok po kroku, do wymyślenia - najdoskonalszego Bytu czy inaczej najdoskonalszej Doskonałości. I to możemy przyjąć za znaczenie słowa Bóg, co niestety dla niewierzących nie jest równoznaczne z przyjęciem do wiadomości że Bóg taki w ogóle istnieje. Mogą i często przypuszczają że w rzeczywistości wcale Taki Ktoś nie istnieje, a mówi się o Nim bo został wymyślony przez człowieka. Św. Tomasz nie poprzestaje na postawieniu pytania czy ktoś taki jak Bóg istnieje, lecz proponuje - udowodnienie – jego istnienia. Chodzi mianowicie o dowód na istnienie przyczyny, zjawisk i rzeczy, będących jej skutkami. Dowodzenie ze skutków, jak w skrócie można nazwać ten dowód może być zastosowane do udowodnienia istnienia Boga jako przyczyny wszystkiego co zostało stworzone.

Kolejną metodą dowodzenia przedstawioną przez Św. Tomasza, jest dowodzenie z przyczyny poprzedzającej daną przyczynę. Jak wyżej wspomnieliśmy Bóg jest przyczyną wszystkiego więc żadna przyczyna poprzedzająca Boga nie może istnieć. Zgodnie z tym sposobem dowodzenia nie możemy dowieść bezpośrednio istnienia Boga jako Osoby czy Bytu Doskonałego, ale raczej tego że przed pierwszą przyczyną, nie było wcześniejszej.

Wracając do dowodu na istnienie przyczyny ze skutku, należy brać pod uwagę przyczynę nazywaną przez Św. Tomasza przyczyną właściwą, czy też powszechną. Przyczyna ta nie jest szczegółową przyczyną - szczegółowego skutku, gdyż nie byłaby wówczas dowodem na pierwszą przyczynę wszystkiego. A takim jest właśnie skutek najogólniejszy, wykluczający możliwość istnienia skutku który nie zostałby ujęty w tym skutku najogólniejszym. Bóg jest przyczyną „wszystkiego” i w tym znaczeniu „wszystko” jest skutkiem najogólniejszym. Chcąc przedstawić możliwie kompletną wiedzę jaką Św. Tomasz nam przekazał, w dziedzinie dowodzenia istnienia Boga nie sposób pominąć pięciu sposobów czy też dróg opisanych w Sumie Teologicznej.

We wszechświecie, mikro i makro, obserwujemy że wszystko jest w ruchu, gdyż nawet najbardziej „leniwy leniwiec” porusza się , a jeśli nawet wydaje się że tkwi zupełnie nieruchomo. Jego bezruch jest względny. W 3 artykule omawiającym istnienie Boga Św. Tomasz dowodzi ze zjawiska ruchu, konieczność istnienia „pierwszego poruszyciela”. Jego istnienie jest możliwe do wywnioskowania z łańcucha przyczynowo - skutkowego, pomiędzy tym co poruszane a tym co porusza. Musimy tu za Tomaszem wprowadzić pojęcia możności i aktualizacji niezbędne do przeprowadzenia dowodu na „istnienie poruszyciela”. Coś jest zaktualizowane to inaczej mówiąc jest urzeczywistnione – np. istnieje realnie. O ile coś nie jest zaktualizowane o tyle jest w możności (do aktualizacji). Jeśli ten związek nie istnieje nie ma mowy o „coś”. Wydawać się to może trudne do zrozumienia ale żeby w ogóle była możliwość rozumowania o czymś to, to „ czymś czy raczej coś” musi istnieć. Św. Tomasz mówi że „Przenieść coś z możności do rzeczywistości może tylko taki byt, który sam jest urzeczywistniony.(czyli byt już zaktualizowany). Jak dalej wyjaśnia - „pod tym samym względem dany byt nie może być równocześnie zaktualizowany i w możności”. Coś co jest ciepłe (aktualnie) nie może być jednocześnie w możności ciepłe, jednocześnie może ono być w możności zimne. Podobnie z byciem w ruchu (aktualnie), jednocześnie nie może być w możności, w ruchu. (Nie może być w ruchu i w spoczynku czy inaczej bezruchu). Chodzi nam i Tomaszowi o ruch bezwzględny (aktualny) i bezwzględny spoczynek (możność).„O tyle bowiem coś jest w ruchu, o ile zostało wydobyte z możności do tego ruchu. Rzecz pozostaje w możności do ruchu jeśli jest nieruchoma. Poruszyciel poprzez poruszenie rzeczy nieruchomej (pozostającej w spoczynku), aktualizuje w niej to co było w niej w możności. Idąc tak w łańcuchu przyczynowo – skutkowym dochodzimy do pierwszego poruszyciela, który nie jest już przez nic ani nikogo w ruch wprawiany (aktualizowany). Można co prawda próbować, iść w nieskończoność w tym łańcuchu „poruszający i poruszany”, ale po krótkim zastanowieniu, jeżeli odrzucimy „pierwszego poruszyciela, to musimy odrzucić, drugiego i trzeciego i tak dalej – jak pisze Św. Tomasz – a wówczas zaprzeczymy ruchowi w ogóle. Nawet perpetuum mobile musiało być uruchomione gdyż „samo siebie napędzało” ale samo siebie nie uruchamiało. Szkoda tylko że nie istnieje.

Kolejnym dowodem podawanym przez Akwinatę jest dowód na istnienie przyczyny sprawczej. W powyższym łańcuchu poruszyciel i poruszany, istnieje przyczyna sprawcza. Natomiast nie może istnieć coś co jest przyczyną samego siebie. W łańcuchu bowiem podporządkowanych przyczyn sprawczych, pierwsze ogniwo jest przyczyną sprawczą pośredniego, a pośrednie ostatniego. Nie jest ważne czy tych ogniw pośrednich będzie więcej czy tylko jedno, chodzi znów o łańcuch przyczynowo - skutkowy. Usunąwszy zaś przyczynę, ginie skutek. Jeżeli usuniemy przyczynę sprawczą pierwszą , to nie będzie ostatniego skutku.

„A więc musimy (podobnie jak w przypadku pierwszego poruszyciela) przyjąć istnienie jakiejś pierwszej przyczyny sprawczej, którą wszyscy nazywają Bóg”. Tyle w skrócie Św. Tomasz o dowodzie z przyczyny sprawczej. Można by tu dodać łącząc powyższe dowody że aktualizacja ruchu to działanie przyczyny sprawczej w stosunku do „czegoś” pozostającego w bezruchu (możność). Jak widać pojęcie pierwszego poruszyciela dotyczy zjawiska ruchu, pierwsza przyczyna sprawcza to pojęcie szersze obejmujące wszelkie zjawiska we wszechświecie które są jej skutkiem. Poprzestaniemy na tym gdyż rozwijanie tego tematu nie jest przedmiotem niniejszego artykułu.

Trzeci dowód to droga rozważania konieczności i nie konieczności istnienia czegokolwiek. Chodzi mianowicie o byty przygodne i konieczne. Wspomniałem o tym wyżej a teraz zobaczmy jak to ujął Św. Tomasz.:…należy stwierdzić że są na świecie rzeczy, które mogą być i mogą - nie być. Widzimy, jak jedne powstają, a inne zanikaj, co świadczy to o tym że rzeczy mogą być i nie być. Mówimy w tym przypadku o bytach przygodnych które mogą „być albo nie być” ( Hamlet nie to chyba miał na myśli , ale był nie daleki od filozofii bytu). Otóż jak pisze Tomasz - nie do pomyślenia jest, by wszystkie tego typu rzeczy (przygodne) zawsze istniały.” Innymi słowy, należy powiedzieć że, co może nie istnieć z samej istoty słowa „może”, nie może równocześnie istnieć wiecznie. Można by co prawda pomyśleć „nieskończoność zjawiska powstawania i zanikania” ale nie da się pomyśleć że ciąg ten nie posiada najmniejszej chociażby przerwy w czasie czy poza czasem. Taki przerwa wynika z logicznego szeregowania „pojawiania się” i „znikania”, i dostrzeżenia interwału (nawet najkrótszego) pomiędzy nimi w którym „nic nie istniało”. A jeśli taki moment, w czasie czy poza nim, się trafił ( czas też przecież nie musiał istnieć zawsze) to do „chwili obecnej” nic by nie istniało!, gdyby nie było bytu koniecznego, czyli czegoś czego istotą jest BYĆ. Nie byłoby niczego, bo „ co nie istnieje nie zacznie istnieć inaczej, jak tylko dzięki temu, co już jest co ISTNIEJE! Gdyby więc, nic nie istniało( jak mówiliśmy wyżej), zaistnienie czegokolwiek byłoby niemożliwe, co jak wiemy już z samego faktu czytania przez nas tego tekstu jest fałszem. Wynika stąd że pośród bytów przygodnych, które „mogą ale nie muszą, musi istnieć byt, który z racji „musu” jest bytem koniecznym. Św. Tomasz: „wszelki zaś byt konieczny albo ma przyczynę swojej konieczności skądinąd, albo nie ma; nie do pomyślenia jest, by ten łańcuch bytów koniecznych, mających przyczynę swojej konieczności skądinąd, ciągnął się w nieskończoność, podobnie jak łańcuch przyczyn sprawczych( patrz wyżej). Musimy więc uznać istnienie czegoś, co jest konieczne samo w sobie (samo z siebie), nie ma przyczyny swej konieczności gdzie indziej a jest przyczyną konieczności dla innych a to wszyscy nazywają Bogiem”.Jeżeli tak to musi istnieć chociaż jeden byt konieczny, lub ich „ciąg” to znaczy taki byt, lub byty, które są przyczyną zaistnienia samych siebie i chociażby pierwszego bytu przygodnego. Ciąg bytów koniecznych możemy logicznie zredukować do elementu początkowego, który konieczności istnienia nie otrzymał już od nikogo (niczego). On po prostu istniał. Jak mówi Św. Tomasz „istotą Jego istnienia jest istnienie”. Można co prawda pomyśleć taką sytuację w której nie istnieje pierwszy byt konieczny. Jeżeli jednak go nie ma, nie ma istnienia i nie ma nawet pojęcia czy idei istnienia. Gdyby bowiem istniało pojęcie, musiałoby - istnieć!!!. Nie ważne w czym czy w kim mogłoby istnieć w sposób „najmniej istniejący”, ale musiałoby istnieć.

Czy w ogóle możemy spróbować wyobrazić sobie stan braku istnienia. Czy w tej sytuacji z braku istnienia czyli barku absolutnego czegokolwiek, może samoistnie zaistnieć „ coś”? Niestety - NIE MOŻE. Jak stąd widać Św. Tomasz w dowodzie na istnienie Boga jako pierwszego bytu koniecznego, doszedł w swojej analizie do „ początku” który był i jest, początkiem bytu w ogóle, czyli pierwszego bytu konicznego. Jeżeli więc, byty przygodne, mogłyby istnieć i nie istnieć, o tyle z faktu że wszechświat istnieje, co chyba nie budzi wątpliwości, musi istnieć pierwszy byt konieczny, który nazywamy Bogiem.

Czwarty dowód to dowód z gradacji czy inaczej stopniowania doskonałości rzeczy. „Tym więcej coś jest ciepłe im bliżej znajduje się tego co jest najwięcej ciepłe” jak podaje Św. Tomasz w przykładzie do tej drogi dowodzenia. „…stwierdzamy bowiem w rzeczach coś więcej lub mniej dobrego, prawdziwego, szlachetnego itd. Otóż „więcej” i „mniej” orzekają o różnych rzeczach zależnie od rozmaitego stopnia zbliżenia się do tego co jest (lub ma dana doskonałość) najwięcej”. ( w najwyższym stopniu-przypis autora). I dalej Tomasz: „Cokolwiek w obrębie danej wartości ziszcza (posiada, realizuje – przypis autora) w sobie w najwyższym stopniu tę wartość, jest zarazem przyczyną tego wszystkiego, co (z kolei – przypis autora) ma (tylko) cząstkę tej wartości i jest w jej obrębie;”

Arystoteles mówi że „co jest w najwyższym stopniu prawdziwe, jest zarazem bytem najwyższego stopnia”. Powołując się na to stwierdzenie Św. Tomasz dowodzi że „Istnieje więc coś, co jest najwięcej prawdziwe, dobre, szlachetne a tym samym co jest najwięcej bytem”. Jako przykład podaje ogień i jego stopień gorąca jako „przyczynę wszystkich rzeczy gorących”.

Dygresja

Przykład ten, jak wiemy można uznać za nie całkiem adekwatny, gdyż znamy rzeczy gorące, które swej temperatury nie zawdzięczają „ogniowi” lecz na przykład grzałce elektrycznej, czy reakcji termojądrowej. Owszem przykład uwzględnia XIII wieczne ogólnie wówczas znane źródła ciepła i dlatego Św. Tomasz podał ogień jako przykład. Widać stąd że proste fizyczne udowadnianie pojęć z dziedziny metafizyki, może zostać „obalone” przez postęp w dziedzinie nauk szczegółowych. Ale zachodzi to tylko w wypadku stosowania metodologii badań szczegółowych do nauki teologii czy filozofii,, które nie są naukami szczegółowymi. Zachodzi tu więc błąd metody. Stąd, trudno nie przyznać racji „dowodowi z doskonałości” racji metafizycznych.

W przypadku pierwszych zasad jak i pojęć takich jak istnienie, prawda, miłość, sprawiedliwość, dobroć, mądrość i inne, ich doskonałość jest zależna od stopnia zbliżenia się ich do ich „wzorca”, który je posiada w stopniu najwyższym.Z obserwacji świata, możemy wywnioskować, że istnieją byty których stopień doskonałości ciągle zbliżając się do „absolutnej” doskonałości czy „najwyższego stopnia” doskonałości, właściwie nigdy jej nie osiągają, bowiem zawsze możliwy jest do pomyślenia byt doskonalszy który to byt, katolicy nazywają Bogiem. Można by tu dyskutować o skończoności czy nieskończoności doskonałości czy najwyższego stopnia doskonałości, ale w innym miejscu Św. Tomasz dowodzi – nieskończoności Boga, stąd też jego ontologicznie antropomorficzne doskonałości, w Nim osiągają stopień ponad który - nie można pomyśleć stopnia wyższego. Stopnia nieosiągalnego dla stworzenia.

Piąty dowód , zwany dowodem z celowości w świecie, jest o tyle trudnym dowodem o ile zamęt w naszych głowach może poczynić ogrom znanych nam zjawisk i rzeczy we wszechświecie. Celowość w naturze, od poziomu „najmniejszych” (podstawowych) cząstek materii czy energii, poprzez organizmy proste i najbardziej złożone jak organizm ludzki czy ruchy planet i galaktyk ich współistnienia i współzależności, domagają się wręcz pojęcia - zorganizowania. Pierwsza przyczyna stwarzając wszechświat „metodą wybuchową” jak tego chcą piewcy teorii „wielkiego wybuchu”, czy też „bardziej pokojową” trwającą dłużej i nie wymagającej stosowania eksplozji do rozrzucenia materii w przestrzeni, jest nadal, poza zasięgiem poznania człowieka. Św. Tomasz pisze: Widzimy bowiem jak rzeczy pozbawione (wszelkiego) poznania, mianowicie ciała naturalne, działają celowo. Objawia się to tym, że zawsze lub bardzo często działają jednakowo, a działają po to, by dopiąć tego co dla nich najlepsze. Jasne więc że nie dochodzą do celu mocą przypadku, ale w sposób zamierzony. Otóż rzeczy pozbawione (wszelkiego) poznania o tyle dążą do celu, o ile są kierowane ku niemu przez kogoś obdarzonego zdolnością poznania i myślenia, tak jak strzała przez łucznika”. Tym kimś według Tomasz jest Bóg. W tej sytuacji musimy przyjąć do wiadomości że przypadek nie istnieje i badanie go metodami rachunku prawdopodobieństwa, nigdy nie da ostatecznej odpowiedzi na pytanie czy był to „czysty przypadek” czy nie. Należy w tym miejscu przyjąć z pokorą że nie znamy wszystkich uwarunkowań zjawisk, aby móc je traktować jako przypadkowe.

Podsumowując należy stwierdzić że rzetelna i uczciwie uprawiana nauka nigdy nie zaprzeczy mądrości, której zdobywaniu służy. Wychodząc z tego stwierdzenia chcę powiedzieć że Tomaszowe drogi czy dowody „ na istnienie Boga” powinniśmy traktować jako niezwykle przydatną pomoc w zdobywaniu Mądrości, natomiast udowadnianie „nieistnienia” Boga pozostawmy tym, którzy za cel swego życia uznali udowodnienie że jest ono bezcelowe.

do góry